To była sesja, w trakcie której miałam gęsią skórkę, uśmiech nie schodził mi twarzy i troszkę trzęsły mi się ręce. Ika i Krzysiek. Spotkaliśmy się kilka miesięcy wcześniej, rozmawialiśmy o szkole, do której chodzą naszej dzieci i tak przy okazji padł pomysł sesji noworodkowej. Trochę innej. Takiej TUŻ po porodzie. Pomysł się spodobał, dogadaliśmy szczegóły i czekałam na telefon. A gdy tego dnia przyszedł sms "jesteśmy w szpitalu" to czekałam tylko na sygnał "już" i .... pędziłam do szpitala. Udało mi się dojechać godzinę po porodzie. Jedną godzinę! Ewa była otulona pieluszką, przytulona do Mamy. Chwila magiczna, mistyczna wręcz. Mówi się, że pierwsze dwie godziny po porodzie to "dwie godziny dla rodziny" a ja dostąpiłam tego zaszczytu bycia tam przez chwilę z nimi.
Ika, Krzysiek - dziękuję!
A w następnym wpisie część druga sesji i spotkanie Ewy ze starszym rodzeństwem!